Szeroki dostęp do Internetu spowodował, że coraz częściej sięgamy po porady lekarskie "doktora Google". Łatwość wpisania słowa kluczowego oraz możliwość szybkiego dostępu do bardzo szerokiej bazy danych stała się dla wielu ludzi okazją do omijania wizyt u specjalisty. W ten sposób wiele osób pragnie uniknąć ciągnących się w nieskończoność kolejek, uspokoić sumienie po kolejnej opuszczonej wizycie czy wreszcie "tylko sprawdzić", co i jak. To kolosalny błąd. Setki zindeksowanych w wyszukiwarkach rekordów prowadzić nas mogą na tysiące stron, przepełnionych mitami, plotkami i półprawdami na temat istniejących schorzeń. Korzystanie z medycyny internetowej to prosta droga do nerwicy, paranoi i hipochondrii. Według wyszukiwarki uciążliwy ból głowy może być pierwszym objawem nowotworu mózgu, wylewu, następującej ślepoty, zakażenia bakteryjnego tropikalną (śmiertelną) chorobą, niewidocznego upływu krwi oraz dziesiątek innych niespotykanych zjawisk chorobowych. Regularne korzystanie z wyszukiwarkowych porad medycznych to prosta droga do zapadnięcia na przysłowiowego globusa, przysporzenia sobie ogromnych ilości nerwów oraz niepotrzebnego zdenerwowania. Koniecznie należy pamiętać, że tylko wizyta u lekarza może rozwiać wszelkie wątpliwości dotyczące problemów zdrowotnych każdego pacjenta. Pamiętajcie – nie wolno dać się zwariować!